Spotkałem dziś Jędrka w przychodni lekarskiej,
siedział sam - w kąciku - bez tej miny dziarskiej,
z jaką się obnosił codziennie po mieście.
Chciałem się powstrzymać, lecz spytałem wreszcie
- na co sąsiad chory, co Tobie dolega?
- odpowiada uczciwie (bom przecież kolega),
że to żona kazała mu iść do lekarza,
bowiem pomiędzy nimi rzadko "to się zdarza",
więc ona chłopa takiego precz pogoni z domu.
Musiałem mu to przyrzec - nie powiem nikomu ..
@
Spotkałem dzisiaj Jędrka, gdy wracał z wycieczki
- na plecach spora torba, a w ręku dwie teczki.
Pytam - co to za dobra niesiesz w tych tobołach?
A, nie .. to zostawił na ławce tu jakiś pierdoła,
więc żeby nikt nie ukradł, tom przywłaszczył sobie ..
Sąsiad, to chyba dobrze, że tak właśnie robię ..??!
.
Spotkałem dziś Jędrka. Początek tygodnia,
a on jakiś smutny. Nie zdarza się co dnia,
aby czymś się przejmował.
Może zachorował?
Pytam go zatem - w czym te jego troski?
Odpowiada wprost - sam wyciągnął wnioski
ze swojego - biednego - tak jak dotąd życia.
I nie ma tu niczego przecież do ukrycia,
że niechęć do stałej pracy, wraz z jej rygorami
to nie dla niego jednak. Woli z kolegami ..
~~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz