~~
Spotkałem się dziś z Jędrkiem na targowym placu- czyli rynku miejscowym. On zwykle "na kacu"
teraz trzeźwym się zdawał, co mnie zadziwiło.
Nie mogłem zrazu pojąć, co się za tym kryło,
więc pytam wprost (uprzejmie), czy nie chory czasem?
On mi wnet odpowiedział - przyszedł po kiełbasę,
bo wyroby domowe, to dobra przekąska;
a libacja u kumpla będzie też niewąska
- więc wysłali go tutaj, by coś zachachmęcił.
Odszedłem czym prędzej, zanim mnie w coś "wkręci" ..
dojrzał mnie w grupie osób. Toteż i zawołał ..
Sąsiedzie, a podejdź no ty do swego kamrata
- może mu w czymś pomożesz (.. znowu budżet łatać?!!).
Podszedłem - chociaż wiedziałem czym się skończyć musi.
I tu się przeliczyłem. Jędrek bowiem kusi,
bym poszedł z nim na piwo, a może kielicha
- on na dodatek stawia. Myślę, co u licha?
Dostał spadek po dziadku, żona o tym nie wie
(pieniądze - nawet sporo - przechowuje w chlewie),
musi więc mieć kolegę, by też pomyślała,
że on mu właśnie stawia. Ot, i cały "bałach" ..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz