~~
Spotkałem raz Jędrka na wycieczce w górach- aura byle marna, czyli szaro bura,
a on rozebrany, jakby był na plaży.
Coś złego tu jemu musiało się zdarzyć,
więc pytam otwarcie - Jędrek, co u licha?
Jędrek zrazu milczy, no a przy tym kicha,
bo zapewne przeziębił się także co nieco.
Opowiadać więc zaczął, że on z pewną "kiecą",
nieznaną mu zupełnie, pod namiotem spali.
Gdy świt go obudził - tu się zaczął żalić,
to namiotu, ciuchów i "kiecy" nie było
- muszę przyznać, przygodę miał on niezbyt miłą -
~~
~~
Jędrek się "do odwyku" przymierza dzień czwarty- pewno idzie "na rekord, a to nie są żarty,
bo Jędrek spragniony, to jak lew w potrzasku ..
U niego też w domu dużo więcej wrzasków,
aż trudno rozróżnić, kto wrzeszczy na kogo.
Ja też nadsłuchuję z coraz większą trwogą,
bo a nuż, jakąś krzywdę przy tym zrobią sobie.
Myślę więc, że za wcześnie, by w tej oto dobie
Jędrek z dnia na dzień stał się abstynentem.
I z tym oto nieładnym, lecz usłużnym wtrętem
wołam Jędrka na piwo ..
~~
~~
cdn ..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz